Smektała na weekend

Bóg, honor, gęsina – Wolności przyczyna 

Smektała na weekend 16 (1)

 Gdy piszę te słowa (w czwartek, przed południem) Wrocław przykryty jest kocem z rzednącej mgły. Z domowych głośników wypełzają na świat mądre piosenki mojego kumpla, Jana Kaczmarka, którego szósta rocznica odejścia mija dokładnie dzisiaj. Resztki mgły snują się jeszcze wokół wypadków przyległych do Święta Niepodległości. Wypadków, które jednym epizodem wstawiły Polskę do szeregu krajów niepotrafiących chronić cudzoziemskich ambasad. Taki przekaz poszedł w świat. Nie wspominano o ojcowskim niepodległościowym marszu prezydenta RP, o pojednawczych kotylionach i dzielnych jeźdźcach w strojach z epoki.

W telewizorach świata pokazano palącą się budkę strażniczą ambasady Rosji (w której zresztą „urzędował” polski policjant). Wyglądało groźnie. W krajowej zaś, masowej prawie przepychance o to, kto jest winnym listopadowej zadymce, kto czynnie uczestniczył w sfałszowanej grze w dupniaka – padły setki porad dyżurnych gadających głów. Każdy był mądry, ale po szkodzie.

Smektała na weekend 16 (2)

 Mnie najbardziej rozpierniczył, rozbroił, zdumiał – głupkowaty głos redaktora Polsatu, Jarosława Gugały. Gdy w TOK FM, radiu, które słucham permanentnie, we wtorkowej audycji „Poranek w TOK FM”, dyskutowano o roli kominiarek w bandytyzmie, inteligencją błysnął ów mentorski redaktor Gugała. Goście w studio proponowali, aby – w przyszłości – bandyci nie mogli tchórzliwie chować twarzy w kominiarkach. Lecz napotkali sprzeciw Gugały. To co napiszę teraz jest autentyczne. Redaktor Polsatu stwierdził, że jeśli bandyci będą siać zniszczenie bez czapek z maskującym otworem – to i policjanci, strzegący porządku oraz obywateli, też nie będą mogli używać nakryć z dziurą. Jak Boga kocham – dokładnie tak ten gościu powiedział. Daję Wam uroczyste słowo honoru – propozycję telewizyjnej stacji Polsat oglądałem w swoim życiu, przez minione lata, tylko jeden raz. Kiedy, na któreś święta, puszczali muzyczny film „The Blues Brothers”. I to wszystko co mogłem dla Polsatu zrobić. Radiowa bezmózgowa enuncjacja byłego polskiego ambasadora w Urugwaju (10 lat temu), wieloletniego redaktora Jarosława Gugały, utwierdził mnie, że miałem rację odpuszczając oglądanie audycji Polsatu.

Smektała na weekend 16 (3)

Nie chcę na siłę świecić przykładem, ale gdyby moi rodacy spędzili Święto Niepodległości podobnie jak ja – na pewno domowy mir nie doznałby uszczerbku.

Wszyscy przekazywaliby sobie znak pokoju. Wspominaliby snadnie, jak się im odbijało, jak nie mogli zasnąć po tłustej gęsinie, daniu smacznym, patriotycznym, jedzonym na polecenie i sugestię prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Ja z ochotą posłuchałem wezwania naszego popularnego przywódcy. W wigilię, w przeddzień narodowego święta, nie bacząc na dyktat cukrzycy typu drugiego, wespół z innymi kulinarnymi recenzentami, niczym brunet wieczorową porą, udałem się do dawnej siedziby Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Czyli w podziemia Teatru Lalek, do restauracji Teatralna. Było to jedno z 40 kulinarnych miejsc w Polsce biorących udział w prezydenckim projekcie „Gęsina na świętego Marcina”.

Smektała na weekend 16 (4)

Ludzie! W obecności świętomarcińskiego młodego wina (coś na kształt beaujolais nouveau) zebranego z pól Srebrnej Góry – za sprawą szefa kuchni Szymona Łozowego – wywalono na stoły rozmaite gęsie potrawy. Osobiście, czule zagustowałem w „gęsich pipkach”. Ale carpaccio z gęsiej piersi, różowe tagiatelle, gęsia pierś faszerowana czerwoną kapustą – też długo nie czekały na konsumpcję. Boże! Jak ja, podczas tej degustacji, patriotycznie myślałem o naszym wybranym narodzie, o całej umiłowanej ojczyźnie. Jak żarliwie życzyłem Jej wszelkiej pomyślności. Przy tych gęsich pipkach przyrzekłem sobie (i naturalnie – naszej niebieskiej patronce), że w podzięce za te polskie tradycyjne dania (jednakże nie te, pozyskane po znajomości, z hodowli posła Gienka Kłopotka), już następnego dnia, czyli 11 Listopada, zrobię coś patriotycznego.

Smektała na weekend 16 (5)

I tak uczyniłem. Moja znajoma, prawdziwa Polka, chociaż z pochodzenia enerdowska Niemka, na zasromanych kolanach, okrytych grottgerowskimi czarnymi rajstopami 100 den, uplotła mi wieniec z leszczynowych witek. Zbieranych na polach powstańczych zrywów (patrzcie na zdjęcie). Do wieńca dokupiłem, w cukierni przy – nomen omen – Ruskiej, opatrzonego koroną sporego orła z piernika. Chociaż nie wiem dlaczego sprzedawano go jako: zapiekanego banana (spójrzcie na zdjęcie). I tak wyposażony ruszyłem na wrocławski rynek, pod fontannę, rozdając społeczeństwu, za darmo, moją krytyczną o latach stalinowskich powieść – „Chcica”. Z ostatnim egzemplarzem „Chcicy”, osobliwie, trafiłem na Jacka Wąsowicza, pięściarskiego mistrza, mojego starego kumpla, który największe sukcesy odnosił w Gwardii, w latach 70. Wówczas i ja nie opuszczałem żadnego meczu toczonego w neogotyckiej hali przy Krupniczej (przed wojną – niemiecka finansowa Nowa Giełda).

Na walki braci Wąsowiczów się wówczas specjalnie chodziło. Jacek, to jeden z najciekawszych pięściarzy, jakich widziałem na polskich ringach. My, dziennikarze, oglądaliśmy te walki tuż pod ringiem. A z górnego balkonu, surowo patrzył na widzów pułkownik Błażejewski z SB, gnębiciel opozycji. Po latach politycznej transcendencji, na tamtym miejscu – wspólnie z Władkiem Frasyniukiem – siadywałem czasami, uwaga, także ja. A nawet wypiłem sportowego kielicha.

Smektała na weekend 16 (6)

Jacek, to dzisiaj gościu wciąż związany ze światem boksu, zajęty wychowaniem młodzieży. Dwukrotny mistrz Polski seniorów (dwukrotny wicemistrz), mistrz Europy drużyn gwardyjskich, reprezentant Polski na arenie międzynarodowej w latach 68-79. Ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji we Wrocławiu. Dzierżył posadę Prezesa Klubu Sportowego Gwardia Wrocław. Obecnie szef sekcji bokserskiej, gdzie stale prowadzi trening najmłodszych sportowców. Ale też jest, czym mnie w ten świąteczny dzień zaskoczył, podporą (rada fundacji) kulturalno oświatowego bytu „ASGARD”. Czyli wrocławskiej  fundacji, która wespół z Norwegami (pewnie przy ich finansowym wsparciu), chce wybudować w naszym mieście nowoczesne centrum innowacyjnej kultury.

Smektała na weekend 16 (7)

Już w domu przeczytałem w Internecie, że Centrum będzie miejscem promowania wartości poprzez sztukę. Będzie tyglem wielokulturowym i wielonarodowym. W centrum marki ASGARD, będzie szeroko rozumiana promocja kultury i sztuki, ale także wielokierunkowa, otwarta działalność edukacyjna i artystyczna. Dla nowoczesnego przekazu zaangażowana będzie współczesna, innowacyjna technika i technologia. W Centrum szczególnie mocno eksponowana będzie historia Polski i Królestwa Norwegii. Projekt popiera i aktywnie uczestniczy w jego realizacji partner strategiczny Fundacji – Narodowe Muzeum Norwegii (Norsk Folkemuseum), co jest gwarancją dostępu do dóbr kultury norweskiej, jak i dostępu do najlepszych norweskich technik ekspozycyjnych i skutecznych wzorców atrakcyjnej prezentacji treści artystycznych. Przelać na papier można wszystko. Ale sądzę, że ludzie firmujący ten projekt (prawie wszyscy moi znajomi – chociaż nie kumotrzy), mogą zapewnić temu przedsięwzięciu sukces, wspomóc imprezy Europejskiej Stolicy Kultury.

Smektała na weekend 16 (8)

Jest więc tam profesor Renata Jasińska-Nowak, dyrektor i menedżer Teatru ARKA, aktorka, reżyser, autorka scenariuszy, pedagog. Absolwentka Krakowskiej PWST, laureatka wielu prestiżowych nagród: Pierwsza nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Zagrzebiu, Nagroda na Festiwalu Teatru Jednego Aktora w Toruniu, Nagroda Biennale Sztuki dla Dziecka w Poznaniu, Laureatka Nagrody Miasta Wrocławia, Nagroda specjalna Ministra Kultury i Sztuki za całokształt pracy artystycznej, nominacja w plebiscycie „Wpływowa Kobieta Dolnego Śląska 2012”, Złota Odznaka Honorowa – Zasłużony dla Województwa Dolnośląskiego 2013, Europejska Nagroda Obywatelska 2013 i jeszcze wiele innych.

Jest Jarek Kurzawa, doradca i ekspert w zakresie działań związanych z digitalizacją i zdigitalizowaną informacją. Poseł na Sejm RP, wiceprzewodniczący Komisji Stosunków Gospodarczych z Zagranicą, członek Rady Programowej Telewizji Wrocław – przewodniczący w latach 2000-2008.

Smektała na weekend 16 (9)

Jest wreszcie Zbyszek Horbowy, z którym często, przez lata, współpracowałem przy festiwalach bluesowych i jazzowych. Profesor, artysta plastyk zajmujący się wzornictwem przemysłowym, szkłem unikatowym i użytkowym. W latach 1999-2005 rektor Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, dziekan 2 kadencji Wydziału Ceramiki i Szkła ASP we Wrocławiu. Prekursor i mentor w dziedzinie wzornictwa przemysłowego, wielki autorytet, uważany za czołowego polskiego projektanta szkła użytkowego, twórcę własnej szkoły wzorniczej. Nagrodzony przez Ministra Kultury i Sztuki oraz srebrnym i złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Wiem skądinąd, że sympatykiem tej idei jest kabareciarz – Staszek Szelc. Przy każdym tutaj przedstawionym artyście mógłbym laurkować w nieskończoność. Ale nie po to ich tutaj przywołałem. Chciałem pokazać, że zwroty: prawdziwy Polak, Bóg, honor, ojczyzna – nie muszą być przypisywane wyłącznie krzykaczom, kojarzyć się z Mołotowem. Wielkie hasła można realizować pozytywistycznie, dla dobra ogółu.

Smektała na weekend 16 (10)

A teraz będzie pointa. Gdy patriotyczna gęsina została już tylko wspomnieniem, gdy 12 listopada, w dziesiątą rocznicę pokonania Włochów przez Polskę (3:1), wyszedłem ze swojego spichlerza, by pojechać do rynku, zobaczyłem, że przystanek MPK tuż pod moim domem zdecydowanie zmienił swój wygląd.

A to znaczy, że i we Wrocławiu mamy zamiejscową filię prawdziwych Polaków, tych spod rosyjskiej ambasady. Chociaż nie wiem, czy się z tego cieszyć. Bo z tego, że Polacy, pod krzykliwym dyktatorem Adamem Nawałką, wygrają dzisiaj na miejskim stadionie (który prawie widzę z tarasu) ze Słowacją, cieszę się jak najbardziej. Ot taka przedwieczorna podpucha. 

Zdzisław Smektała         bbd@bbd.pl      Fotografie z archiwum autora 

Copyright: www.wroclaw.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *