Libicki Filip Jan – Biedaków Surowy Pan!

Smektała na weekend 53

blog

Premier Donald Tusk, pomimo coraz liczniejszych oznak degrengolady rządu, powtarza wciąż lichy refren: Polacy nic się nie stało. Ale w rzeczywistości Platforma Obywatelska, jedyna partia z którą wiązałem jako taką przyszłość, rozpruwa się jak stare kalesony (nigdy w życiu nie nosiłem tego sprzętu). To dla mnie duży zawód. Moi przewodnicy ubabrali się po łokcie, partanina wypluła ich na trotuar. We Wrocławiu doszło do jawnej karykatury. Firmowani przez PO miejscowi wojownicy o lepsze jutro – nie wystawiają własnych kandydatów na prezydenta miasta. Aby w ogóle nie stracić tych sparciałych kalesonów, chronią się pod skrzydła solisty, Rafała Dutkiewicza. Po dezaprobacie do tak uprawianej polityki przez Władysława Frasyniuka, po wyjeździe Bogdana Zdrojewskiego do Brukseli (co najmniej 10 lat, dwie kadencje, sytego w miód życiorysu) we Wrocławiu i okolicach zostało mi dwóch zaledwie idoli. To Jacek Daniels oraz Jerzy Walker. Ale słyszałem, że w samorządowych wyborach nie wezmą – cholera – udziału.

2

Z tego powodu byłem bliski nerwowego załamania. Żelazne zasady chłopaków i dziewczyn z PO (Bóg, Honor, Wafle) zżera rdza. Mordy(ki) dotychczasowych idoli wywołują ból zębów, Wygłaszane zdania na kilometr jadą tanim kłamstwem i bluzgami. W innych partiach, silnie zaś w PiS, też nie ma high life’u ani kodeksowych zasad Władka Boziewicza (jest jeszcze gorzej) – ale nigdy na owe nie głosowałem, więc mnie nie obchodzą. I pewnie – z powodu zepsutego kompasu, nieobecności azymutu, braku tonów fujarki pastuszka – trafiłbym do szpitala na Kraszewskiego.

Ale nie, zostałem uratowany. Zostałem ocalony przez tubylczego charakternego senatora, osobliwie skubańca z Poznania. Prawdziwego Wirachę, który kilka dni temu zaimponował mi postawą twardziela. Ma wprawdzie uśmiech jeszcze bardziej fałszywy niż poseł Schetyna (a wydawało mi się to niemożliwe). Ma na twarzy butę większą niż minister Radosław Sikorski podczas płacenia za pizzę przywiezioną przez BOR. Ale jego wyczyn przywrócił mi wiarę w dobro i szlachectwo człowieka.

3

Miałem do tej pory głęboko w sercu trzy herosowe postaci. Proletariacką działaczkę Wandę Wasilewską, którą ponoć użył kilka razy sam Józef Stalin. Wybitnego pijaka generała Karola Świerczewskiego. Oraz zakłamanego donosiciela, idola młodzieży, Janka Krasickiego. Teraz do asów dołączył senator z Poznania. Zatwardziały kawaler po czterdziestce. Czego więc brawurowo dokonał senator PO, Jan Filip Libicki, bo tak nazywa się ten niesamowity gościu? Brawurowo skopał babciom i dziadkom dupy. Osobiście spowodował wywalenie do kosza projektu ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Projekt ten przewidywał bezpłatne zaopatrzenie w leki refundowane dla osób pobierających najniższą emeryturę lub rentę, które ukończyły 75. rok życia. Teraz, dzięki błyskotliwej akcji Libickiego, stare dziady mogą się pocałować w pukiel

Dosyć się już nażyli!

4

„To ja złożyłem wniosek o odrzucenie tego projektu. To ja zabrałem te darmowe leki emerytom. I chyba ostatni raz to tylko w polemikach z Piotrem Dudą byłem tak pewny słuszności składanych przeze mnie wniosków”-  euforycznie obwieścił te słowa, z „otwartą przyłbicą” Jan Filip Libicki na autorskim blogu. Czym wykazał niespotykaną odwagę. A rzecz cała poszła o 200 milionów PLN rocznie. Tyle pieniędzy kosztuje w Polsce wybudowanie 2, 5 kilometra autostrady. To wprawdzie więcej niż naszą ojczyznę kosztuje roczne utrzymanie senatora Libickiego ale do tanich w obsłudze on nie należy. Za podejmowanie decyzji takich jak z tymi dziadkami – dostaje gościu miesięcznie około 14 tysięcy złotych. Do tego dodają mu 12 tysięcy na prowadzenie biura. Dostał jeszcze niedostępnego dla szaraków bonusa. Jeździ na wózku (ma mózgowe porażenie) więc nasze opiekuńcze państwo dorzuca mu 6 tysięcy złotych ekstra za niepełnosprawność. Dodatkowo podróżuje po świecie za darmola, często na krzywego (rauty, przyjęcia, itp.) je. Rocznie senator kosztuje podatników grubo ponad pół miliona PLN.

7

 

 

 

 

 

 

 

Dalej, moi wybitni opiniotwórcy, czytajcie ten felieton w całości, od godziny 11, na oficjalnej internetowej stronie miasta Wrocławia:   

                                              www.wroclaw.pl

Po wejściu na ów portal feelingowego Wrocławia, proszę wpisać, w białym prostokąciku po lewej stronie, tytuł tego felietonu albo moje nazwisko.

Możecie też – po prostu – wpisać ten tytuł w wyszukiwarkę Googla

Dzięki, za ewentualne niedogodności przepraszam.

To surowe wymogi copyrightu, na pewno je rozumiecie. 

Zdzisław Smektała            copyright www.wroclaw.pl                    bbd@bbd

Jeden komentarz do “Libicki Filip Jan – Biedaków Surowy Pan!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *