Gazeta Leśnicka – SMAKOŁYKI SMEKTAŁY/KI
Intelektualny Przydatnik Mieszczan i Włościan Księstwa Leśnica. Numer 11/2013
Moja Wielka Leśnicka Rodzino!
Zakończyliśmy już militarną odsłonę (JW 1245) Smektałyków. Wracamy do realnego bytowania. W tej wczesnojesiennej felietonowej odsłonie wypuścimy na świat kilka zdarzeń, dziejących się tu i teraz. W ostatnim czasie. Podam je w formie korespondencyjnego quasi dziennika, jest to bowiem słowny wypiek najbliższy Czytelnikom, najlepiej przyswajalny, chociaż często idący pod włos.
Zatem dostałem sympatycznego, przywitalnego maila od zatwardziałego fana naszej dzielnicy. Napisał tak: Blues Brothersie! Panie Zdzisławie! Pozwolę się przedstawić, lat 73, inżynier, na przełomie wieków „młody” biznesmen – okna PCV.
Spotykaliśmy się na Kazimierza Wielkiego, była Wierzbowa (tam mieszkałem ostatnio – ZS). Pan, w początkach lat 90-tych miał własną gazetę „PoPo” (Popularna Popołudniówka) i ja też wydawałem czasopismo. Byłem, niereklamującym się, redaktorem i wydawcą „Życia Leśnicy i okolic” (ślad w stopce redakcyjnej).
Moje „służby wywiadowcze” doniosły, że wprowadził się Pan do lofta w Praczach Odrzańskich – jakieś dwa lata temu. Ponieważ „jestem tutaj” od wiosny 1947 roku, pozwoli Pan, że powitam Go na tej ziemi. Ziemi, przez minione lata, zapomnianej przez wszystkich – a dzisiaj – najatrakcyjniejszej w mieście (zanim nie powstanie tu jakiś drugi Manhattan).
Skoro – regularnymi publikacjami – związał się Pan z „Gazetą Leśnicką”, sądzę, że wrasta Pan w nasze strony. Dlatego proponuję nawiązanie kontaktu. Wydaje mi się, że mogę co nieco powiedzieć (blisko trzy lata dziennikarstwa, posiadane wiadomości miejscowe od lat 66-ciu (!!! – ZS) i niemało jeszcze energii do życia, pozwalającej aktywnie w nim uczestniczyć. Z chęcią też zapoznałbym się z Pana planami wiążącymi się z obecnym Pana miejscem zamieszkania. Mając nadzieję, że wrośnie Pan w te strony z dużą korzyścią dla siebie oraz miejscowego otoczenia. Łączę wyrazy szacunku. Antoni Dukszto
Tyle, w rzeczowych słowach, Pan Antoni. Oczywiście – bardzo chcę, jeszcze przez lata, kupować w zamkowej piekarni- słowiański chleb, pogadać, przed pałacem, z kumplami taksówkarzami (nie tylko o pogodzie), napić się z majorem Sigismondo Wiaderkiem, wstępować do „Hermesa” po jesienną kołdrę z owczą wełną, zamawiać u pani Ali w „Alibabie”, worki do odkurzacza. Dlatego – panie Antoni – niezbędna będzie „konstruktywna” narada – i to wkrótce.
Wśród maili, jakie do mnie przysyłacie (przypominam – bbd@bbd.pl), ten od Antoniego, firmował zasiedziałego leśniczanina patriotę. A kilka dni temu dostałem Messager-ID, od sympatycznej, debiutującej w naszej dzielnicy pary, która w Leśnicy pragnie (ze swoim autorskim produktem) zacumować na czas dłuższy. Chce przybliżyć całym rodzinom (także niedzielnym), zakochanym parom i zatwardziałym solistom – autentyczny wytwór kultury i gastronomii śródziemnomorskiej.
Czyli chce serwować prawdziwą, pieczołowicie przygotowywaną pizzę. W kilkunastu odsłonach, czyli smakach.
Oto – rzadki dzisiaj w swojej plastyczności – list od przedsiębiorców (z artystycznymi korzeniami), od Pani Ewy, z zawodu architekta, współautorki nowego w Leśnicy, kulinarnego bytu:
Witam Panie Zdzisławie.
Pisze do Pana w gastronomicznej, włoskiej nucie. Otworzyliśmy właśnie w Leśnicy nowa, prawdziwie włoską pizzerie – „Novecento”. Wiem, że jest Pan znawca dobrego jedzenia, propagatorem smaków spod znaku Anthelme Brillat – Savarina. Pamiętam Pana smakowite gazetowe recenzje z wrocławskich restauracji. Więc chcieliśmy zaprosić fachowca, zaprosić Pana, na degustację małego co nieco. Pizzeria usytuowana jest przy ulicy Trzmielowickiej w budynku PORTERO, vis a vis apteki. „Novecento” jest realizacja naszego marzenia, tego o stworzeniu miejsca z dobrym włoskim jedzeniem, prostym, ale przyrządzanym wyłącznie z oryginalnych produktów włoskich. Nasza pizza pieczona jest z prawdziwej maki włoskiej, zaś dodawana do pizzy mozzarella jest rwana na miejscu z przygotowywanych wcześniej kulek świeżej mozzarelli (zalewa). Sos sposobiony jest z pomidorów włoskich, słodkich, bo dojrzewających w słońcu. Pozostałe dodatki staramy sie wybierać tylko wysokiej jakości.
Pan Witold, właściciel, czyli szef przedsięwzięcia – wykształcony w znanej wrocławskiej szkole gastronomicznej – prawie cale dorosłe zycie spedzil na emigracji. Początkowo w Niemczech (z tym, że we włoskich restauracjach), oraz w Szwajcarii. Ostatnie 14 lat przyrządzał dania w Italii. Tam, uzyskał dyplom renomowanej gastronomicznej szkoły w Lombardii, w 200 tysięcznej Bresci (stolica europejskiej pizzy). Nieopodal Mediolanu, czyli na północy Włoch. W 1921 roku, odbyło się w tym mieście pierwsze w historii Grand Prix Włoch. Rok później wyścig przeniesiono na tor miejscowości Monza. W XVI wieku, w Brescii właśnie, działał słynny malarz renesansowy – Moretto da Brescia. Z tamtej pięknej krainy, z zagłębia zabytków i pizzy, t1)orca tej autorskiej kuchni trafił do Leśnicy, stworzył „Novecento”.
Ja z kolei, jestem architektką, czynną zawodowo. Zaś leśnicka pizzeria jest kolejnym pomysłem na wprowadzenie do życiorysu nowej pasji, dotychczas realizowanej domowo, nieoficjalnie. Oczywiście, na etapie organizowania lokalu przy Trzmielowickiej, nie powstrzymywałam sie od szukania klimatu włoskiego.
Ale, nie nazbyt pompatycznie, trochę szkicowo, trochę humorystycznie. Chciałam też, leśnickiej publiczności, pokazać stylowe szafy, które maluje od wielu lat, jako wyraz kolejnej pasji. Szafy i skrzynie, traktuję wyjątkowo. Od czasu, kiedy od mojej babci dostałam (jako wiano) skrzynię z pierzyną oraz piękną szafę z epoki, taką z kolumnami. Po babci odziedziczyłam też talent kulinarny. A także – coś tam, coś tam, czyli kilka wad – niestety. Ale kto ich nie ma?
No wiec, Panie Zdzisławie, chcielibyśmy zaprosić Pana raz jeszcze, by spróbował Pan kulinarnej fantazji, według receptur z okolic Brescii. Ocenił, jak smakuje nasza pizza. I czy miejsce, które dla mieszkańców Leśnicy stworzyliśmy – jest sympatyczne. Pochodzimy z Biskupina, a wybór Leśnicy był jak los na loterii. Ale z każdym dniem zbliżamy się do naszych gości, zaczynamy poznawać ich zwyczaje, dobre przyzwyczajenia. Zapraszam więc we włoskie progi „Novecento”. Ewa Buczma
Piękny, epistolograficzny list. Dzisiaj, w społecznej przestrzeni maili i esemesów – rzadko spotykany. Więc, co robi wasz ulubiony felietonista – Jesse Ałatkems?. Zdradza (na chwilę) oldskulowy „Bar Domowy”, odstawia jarzynową, pełną kwiatów kalafiora i brokuły. Rezygnuje z chudych, wonnych żeberek otulonych zasmażaną kapustą. Rusza – w społecznej służbie – do nowootwartej pizzerii przy Trzmielowickiej. Pizzerii – jaka w pierwszym oglądzie mi się ukazała – scenograficznie ascetycznej. Geometryczne szarawe przestrzenie (niepotrzebnie złamane niby włoskim dekorami pod sufitem, są jakby z innej estetyki) uspokajają.
Tylko dwa stoły wewnątrz lokalu, każą kombinować klientom, że to tylko poczekalnia, taka chwilówa do wydania z pieca zamówienia. Sugerują, że to nie jest przyjazna biesiadowalnia. Trudno jest – na dzień dobry – zaprzyjaźnić się z tym miejscem.
Za to smak pizzy wyborny. To pizza o najcieńszym cieście, jakie jadłem w naszym mieście (zrobił się rym, który może być idealny do reklamowego sloganu „Novecento”. Wszystkie składniki – pierwsza klasa – dobrane proporcjonalnie.
To danie dla smakoszy, na pełnoczujące podniebienia. Różnicę, snadnie wyczują ogólnozakładowi konsumenci pizzy z „Biedronki”, innych masowych propozycji. Irytuje lekko brak makaronów, ale to – tak słyszałem – niedogodność chwilowa. Jeśli nazwe „Novecento” wrzucicie go googlania, najbliższą taką pizzerię znajdziecie w Brescii, następna jest za Wielką Kałużą, w Las Vegas (zobaczcie niezły film z tamtej „hazardowej” pizzodajni). W Leśnicy jest – w każdym razie – najtaniej. Za średnio wypasioną pizzę zapłaciłem 16 złociszy. W najbliższym czasie zaproszę na gargantuiczną ucztę kapitana Sigismondo Wiaderka. Niech, chłopina, zje coś dobrego, gdy stołówka JW 1245 już nie dla wszystkich, a kasyno zlikwidowane.
Tyle o nowym w naszej dzielnicy gastronomicznym bycie – „Novecento”.
Niechaj się rozwija dla dobra dzielnicowych brzuchów. A jeśli dzisiaj, w Smektałykach, płyną słowa o gastronomi, dziękuję właścicielom „Baru Domowego”, że posłuchali mojej rady i badziewie jakie mieli na ścianach przed liftingiem lokalu – zmienili na przyjemne, jednorodne grafiki. Wprowadziłbym jeszcze: Danie Dnia (czyli smaczny, pełnowartościowy remanent z wczoraj) – zawsze kosztujące tylko 10 PLN! Zawsze z dowolną surówką gratis. Schodziłaby ta przyjazna, cenowo równa potrawa, jak wody wzburzonej Niagary.
Przydałyby się inne, proste, niewyściełane krzesła, solidniejsze stoły. Te, które są, zbierają kurz, cement, paprochy i co tam jeszcze, nie zachęcają do siadania. Szczególnie po wizycie przodującej brygady z najbliższej budowy.
Dzisiaj łatwo jest znaleźć w Internecie niemieckie lokale gastronomiczne, często się modernizujące. Całe knajpowe specjalistyczne wyposażenie można w ten sposób, kupić za psie pieniądze. Ale to temat na inną obyczajową powieść.
Kłaniam się mojej ulubionej publice. Korzystajcie ze słońca tej wczesnej jesieni.
Blog Zdzisław Smektała bbd@bbd.pl 501 40 40 64
http://youtu.be/7W4Bn3OiSng