Smecta 26 – Gazeta Leśnicka 6

Smecta 26 – Gazeta Leśnicka 6

Bolko von Oetinger, Tiha von Ghyczy, Christopher Bassford to autorzy tomu “Myśli strategiczne generała Carla von Clausewitza”, który 180 lat temu oddał ducha nieopodal Leśnicy, we Wrocławiu (mało kto o tym wie!). Myśli pruskiego geniusza globalnej wojskowości przetłumaczył był właśnie – na nasze – koryfeusz JW 1245, porucznik Sigismondo Wiaderek. Kilka dni temu rozmawialiśmy o tej książce półgłosem, pod pomnikową figurą św. Marii i Jana Nepomucena, przy Zamku. Sigismondo u Clausewitza zauważył podobną sentencję, jaką będąc żołnierzem unitarki, meldowałem po pierwszym przyjściu z lewizny: „Obywatelu poruczniku! Wazeliniarstwo do niczego sie nie przyda, chyba tylko do robienia kariery. A jaką ja, szeregowiec, mogę zrobić karierę za tym murem (żołnierze mówili – w tym syfie)!”

Wiaderek wyznał mi też, przy okazji tego Calusewitza, że tylko on i ja jechaliśmy… (tutaj padło mocne, zupełnie inne, nie tylko żołnierskie słowo) przed laty komunę w JW 1245.
„Ty robiłeś w naszej jednostce wieczne zadymy. A mnie za harde oczekiwanie Wiatru z Zachodu po 15 latach służby wywalili do cywila”. W ten sposób stałem się symbolem Jutrzenki Swobody, niezasłużonym Protoplastą Wałęsy.

Ikona Leśnicy – Wiaderek – rozrzewniony wspólną przeszłością, postanowił znów, po 40 latach, wpisać mnie na listę Prawdziwych Leśniczan. Świętej Jadwidze dzięki!   Na początek ułatwił mi więc w naszej dzielnicy możliwość dodatkowego zarobkowania. Pod podłogową deską schowałem dyplom wyższej szkoły filmowej, do tapczanu wrzuciłem literacki i felietonowy dorobek. Zostałem wytworem pozytywistycznej myśli Auguste’a Comte’a – głoszącej, że tylko empiria czyni człowieka prawdziwym.

Smecta 26  (3)

Dopuścił mnie do trzech branż: gastronomicznej, obuwniczej i – co mnie ucieszyło najbardziej – obsługi kobiet. Załatwił mi, na zastępstwo, pracę bufetowego w słynnym Barze Domowym. Tyrająca tam pani Zosia wyjechała na kurs do Rejkiaviku (Islandia). Na zaproszenie celebrytki Paris Hilton, jest obecnie na zajęciach (oczywiście w hotelu Hilton) pod tytułem: „Jak w ludowych barach wydawać klientom resztę, aby jeszcze starczyło na budowę domu”. Do tej pracy w Barze Domowym porucznik Wiaderek załatwił mi od gruzińskiej mafii, której, jak wiecie, jest rezydentem na Polskę Zachodnią aktualną, chociaż lewą, Książeczkę Zdrowia.

W weekendy dał mi znowuż możliwość pacy w charakterze endemicznego pucybuta.   Haracz bierze w Euro, ale i tak było warto! Mogę w sobotnie i świąteczne dni, pastą „Kiwi”, pucować obuwie ludzi leśnickiej ferajny. Stanowisko wyznaczył mi pod Zamkiem, pod postojem taksówek, więc ruch duży, a kierowcy mają znaczne upusty. Także biznesowi przewalacze z „Familijnej” naprzeciwko.

I pisząc dalej, mam też zastępstwa w obuwniczym sklepie przy Średzkiej.
Walczę tam z zalewem chińszczyzny. W młodości często wąchaliśmy z chłopakami butapren. Więc teraz bezbłędnie wyczuwam w podeszwach chińskie butaprenowe dziadostwo, i na miejscu odradzam zakup tandety. Zębami zaś sprawdzam dodatkowo czy profile podeszw są markowe, czy sfałszowane. Spójrzcie na zdjęcie.

Smecta 26  (2)


Ale najbardziej cieszę się ze śmieciowej umowy o pracę w sklepie z damskimi majtkami i biustonoszami. Odkryłem tam pasję tworzenia. Jak wiecie 80 procent Polek nosi źle dobrany biustonosz. A jest to jedna z podstawowych części damskiej uprzęży! Jeżeli nie ma mowy o podbiegnięciu do autobusu bez konieczności trzymania się za Obłe Gołębice – walcie do do mnie. Kupujecie luźniejsze obwody tylko po to, żeby zmieścić sprzęt w miseczki, a to podstawowy błąd przypisywany starszawym dziewicom.
Na szczęście jestem ja, gość z doświadczeniem w tej rujowej materii.

Pracowałem ongiś w kotłowni sklepu „Intimissimi,” w salonie firmowym mieszczącym się w Ratyniu – należącym 80 lat temu do znanego kobieciarza barona Ludolf von Weltheim-Lottum. Arbajtowałem w słynnym uzdrowiskowym Ratyniu, do którego przed laty, w mundurach moro, chodziliśmy przez płot JW 1245 po bełty. Czyli wina patykiem pisane. W sklepie z biusthalterami przy Średzkiej nie dostaję wprawdzie biletów NBP. Ale za to badam własnymi dłońmi, jaki rozmiar ma nabyć kupująca. Najbardziej cieszą mnie w dotyku Globusy w rozmiarze G, których w Leśnicy, cholera, dostatek.

Przy tych dodatkowych pracach czuję, że staję na nogi. Do tej pory jadałem wyłącznie w Barze Domowym ściskając w dłoni bilon w kwocie 2, 45 złotego – co starczało na pożywną zupę jarzynową. Obecnie raz w tygodniu (na razie) zasiadam jak panisko w restauracji „Familijna” mocnym głosem zamawiając pikantne Nasi Goreng.   Ale nie ma się co upajać chwilowym sukcesem. Gdyż to nie jest koniec moich zabiegów o uczynienie znośniejszym życia wszystkich leśniczan.

Smecta 26  (1)


Nie mogę pogodzić się z myślą, że w tak prestiżowej dzielnicy nie da rady na przykład kupić chleba typu pumpernikiel. Wkurza mnie także, i setki mieszkańców Lissy, bankomat BZ WBK, ten przy „Hermesie”. Stary, poobijany z nieczytelnymi napisami. Jestem klientem BZ WBK ponad 20 lat, prezes banku, Mateusz Morawiecki, dostał od mojego festiwalu Blues Brothers Day prestiżowy tytuł „Bluesmana Roku”. Ale oddział w Leśnicy będę omijał z bardzo daleka. Takoż dyrektora tego oddziału, który umysłowością (byłem z interwencją) upodobnił się do sfatygowanego, oldschoolowego bankomatu. Wstyd!

Za to z kwiatami przeprosin muszę się udać do pani Danusi Guz, mieszkającej przy ulicy Niepierzyńskiej. U jej taty Ksawerego, pod numerem 16, gdy byłem żołnierzem JW 1245, wynająłem po sąsiedzku (wraz z narzeczoną) sublokatorski pokój.   Któregoś dnia pod wpływem utworu Led Zeppelin „Whole Lotta Love” (ostatnio śpiewała ten kawałek wrastająca na gwiazdę Natalia Sikora) pomalowałem tam na wściekle czerwony kolor wszystkie kontakty i wyłączniki. Pan Ksawery wpadł w prawdziwy szał. O mało nie musiałem, w celu obronnym, lecieć do jednostki po kałasznikowa. Ale się uspokoiło. Pozdrawiam panią Danusię.

Smecta 26  (4)

Muszę się też przygotować do wygłoszenia we wrześniu parafialnych kazań.
Ksiądz Krzysztof Szuwart, ten od Świętej Jadwigi (innego chyba nie ma?), zaproponował mi wygłoszenie do wiernych – niedzielnych Kazań w Ogrodzie (kościelnym). Zgodziłem się. Będą to kazania ilustrowane jazzową muzyką.
Na przykład: „Jezusa Estyma w utworach Carlosa Santany”, albo „Ścieżki muzyczne Herbie Hancocka na kursie Arki Przymierza”. Sam jestem ciekaw jak to wyjdzie.   A wszystko w 40. rocznicę (1973 – 2013!) rekruckiego przekroczenia bramy JW. 1245, czyli 10 Saskiego Pułku Łączności!

Tyle w ostatnich przed wakacjami Smakołykach Smekały/kach.
Pięknej pogody i wypoczynku życzę moim Czytelnikom przez całe lato.
Aha! W ostatniej numerze Leśnickiej dałem ogłoszenie, że zatrudnię ROZTROPNĄ panią do porządków. Słówko roztropną – sprawiło niejaką trudność.
Dwie kobity myślały, że to idzie o taniec na rurze. Inne pytały o co właściwie chodzi? Idzie o panią, która ogarnie mieszkanie porządnie, detalicznie. Czy miałem napisać: „Przyjmę do sprzątania osobę z poczuciem humoru…za śmieszne pieniądze?”  Przecież nie. Więc ogłoszenie nadal aktualne.

W kulturalnej Polsce trwa rok Juliana Tuwima. Gdy więc będziecie mieli wszystkiego dosyć, zajrzyjcie na mój blog. Obok większej ilości zdjęć z leśnickich robótek, umieściłem tam pieśń Tuwima: „Pocałujcie mnie wszyscy w dupę”.
To odstressowująca mikstura w chwilach trudnych, upierdliwych.
Dołączcie do 5 milionów Polaków.
Blog Zdzisław Smektała
bbd@bbd.pl 501 40 40 64

Jutro Smecta 27 – A w niej sensacyjny tekścior jak to Gigant ciężkiego rocka – Bruce Dickinson z Iron Maiden na kolanach całował mnie w rękę – są zdjęcia i film. Czad! Zapraszam. Zdzich

Jeden komentarz do “Smecta 26 – Gazeta Leśnicka 6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *