Smektała na weekend 34
Mick Jagger w Warszawie – czyli EMD DDA40X Centennial, najsilniejszy lokomotyw spalinowo-elektryczny świata. Za chwilę wsadzi do buzi goździk
Mick Jagger w Warszawie – lecz nie na zaproszenie prezydenta Komorowskiego – a na fotografiach mojego niezwykle ważnego druha, artysty fotografika Marka Karewicza. Kiedy kilka dni temu dostałem od Krystyny Prońko („Za czym kolejka ta stoi”) maila, abym się przyłączył do protestu polskich estradowców przeciwko angażowaniu na fetę Solidarności kapeli Rolling Stones – pomyślałem: czy brytyjski band o tym wie, że ma uświetniać 25 lat zmiany władzy w Polsce. I chłopaki nie wiedzieli, bo w tym samym dniu mieli zabukowany koncert w Izraelu. Chociaż taki wyjący o freedomie Mick Jagger były na jubileuszu tłustą skwarką.
Aktor Gary Cooper, na plakacie „Solidarki”, w 1989 roku, mocno podbił pragnących zmian wyborców, pogrzebał PZPR. Kowboja pożyczonego do Polski z filmu „W samo południe” oglądałem około 40 razy, więc „Satysfakcja” Stonesów mogłaby na chwilę utemperować dętych wojowników o dalszą władzę.
Miles Davis – Pacyfic Express światowego jazzu, który na Jazz Jamboree 83, w stanie wojennym, odmienił oblicze ziemi, tej ziemi. Z chwilowym udziałem polskiego skrzypka Michała Urbaniaka.
Ale ten furkot o Rolling Stonesów to berek kucany dla niedopieszczonych tubylczych artystów oraz dla politycznych prestidigitatorów, prawie zawsze kombinujących pod górkę. Ja chciałbym dzisiaj nadać Wam medialnie wydarzenie, które nie potrzebuje pop cornu oraz zimnej coca coli. Właśnie rusza 50. Jazz nad Odrą, festiwal, który mogłem niedrogo kupić (prawa do organizacji) od Wojciecha Siwka i Maćka Partyki w roku 1992. Ale traf chciał, że nie kupiłem. Na festiwal ten przyjeżdżał bardzo często mój kumpel, zawsze podziwiany Marek Karewicz. I na nim dzisiaj skupię Państwa uwagę. Oto Marek otworzył trzy dni temu, w Warszawie (to jego miasto), w słynnej galerii Kordegarda na Krakowskim Przedmieściu – wystawę: „Komeda” (czynna do 23 kwietnia).
Krzysztof Komeda Trzciński – Tv4, trzycylindrowy, serii 44, parowóz polskiego jazzu, niespełniony lekarz z Poznania i Hollywood
W primaaprilisowy wieczór, w dzień otwarcia, zagrał tam Włodzimierz Pawlik, pierwszy w historii polskiego jazzu laureat Grammy Awards. Zagrał wyborny pianista, gdyż główną rolę na tej fotograficznej wystawie wiódł też pianista, Krzysztof Komeda Trzciński. Legendarny ten muzyk i kompozytor zmarł 45 lat temu – 23 kwietnia 1969 r. – w następstwie wypadku, któremu uległ kilka miesięcy wcześniej w Los Angeles. Wspólnikiem tego przykrego, nieszczęśliwego zdarzenia był pisarz, Marek Hłasko, który do nieba poszedł dwa miesiące po jazzowym muzyku. Czyli też 45 lat temu.
Czesław Niemen Wydrzycki – Pendolino polskiej estrady, Dramatyczny krzyk o lepsze tory, do końca świata najwybitniejszy estradowiec kraju nad Wisłą
Wszystkie fotografie: Marek Profesor Karewicz
Dalej, moi wybitni opiniotwórcy, czytajcie ten felieton w całości, od godziny 11, na internetowej stronie:
Po wejściu na ów oficjalny portal miasta Wrocławia, proszę wpisać, w białym prostokąciku po lewej stronie, tytuł tego felietonu albo moje nazwisko.
Możecie też – po prostu – wpisać ten tytuł w wyszukiwarkę Googla
Dzięki, za niedogodności przepraszam. To surowe wymogi copyrightu.
Zdzisław Smektała copyright www.wroclaw.pl bbd@bbd
Nie ma czegoś takiego jak „fotografik”, prosze pana. Jest za to „fotograf”, z ang. photorapher, niem. Fotograf, fr. photograph.
Jest takie słowo w powszechnym użyciu Pani Anno. Przetworzona fotografia artystyczna graficznie przerobiona to praca fotografika (fotograficznego grafika). Jest to słowo właściwie zastosowane.
W Polsce fotograf znaczy raczej o facecie, który robi zdjęcia komunijne, weselne. ZS